Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tokio. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tokio. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 września 2017

Kabuki, czyli tradycyjny teatr japoński z epoki Edo... To tylko brzmi tak poważnie!

Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. Polska okazała się równie wielkim szokiem kulturowym po roku jak Japonia. Jednak powoli wracam do pionu i mam nadzieję, że uda mi się pisać częściej. Tym razem dokończony wpis z grudnia. Jednocześnie proszę wsyztkie osoby, które kontaktowały się ze mną przez Facebook, aby napisały mi wiadomości na blogu lub maila, bo zwyczajnie nie jestem w stanie zalogować się na Fb (problemy ze sprzętem, który nadaje się jedynie do wymiany ^^;). Przepraszam, że nie odpisywałam, ale obecnie nie jestem w stanie.

Pozdrawiam, 
MononokeGirl




Co to jest kabuki?

Izumo Okuni, Kioto. Posąg z 2008 r,
postawiony na 400letnią rocznicę
powstania kabuki.
Dawno, dawno temu na małej wyspie za siedmioma morzami, za siedmioma górami… Kapłanka shinto – Izumo Okuni – niedługo po bitwie pod Sekigaharą, która wstrząsnęła krajem, przybyła do Kioto razem ze swoją trupą z Izumo Taisha z Shimane. W 1603 r. zaprezentowała mieszkańcom stolicy swój Kabuki Odori niedaleko rzeki Kamogawa przy Aleji Shijou. Niezwykła tancerka ubrana w chłopięcy strój zdobyła szybko ogromną popularność, występując na scenie teatru noh w świątyni Kitano Tenmangu. 

Występ ten można uznać za pierwsze w historii przedstawienie kabuki.

Mijał czas. Kabuki ewoluowało z onna kabuki, które miało źródło w tańcach sarugaku*  i farsach typu kyougen. Udział kobiet w przedstawieniach został uznany za gorszący i w wyniku, czego – zakazany. Kobiety zastąpiono młodymi chłopcami, ale to też okazało się niedoskonałym rozwiązaniem i w końcu zniesione. Na scenie pozostali sami mężczyźni, a zatem ich występy musiały zmienić swój charakter. Zmniejszyła się rola tańca. W swoich początkach kabuki rywalizowało z teatrem lalkowym bunraku, z którego zapożyczyło m.in. tekst dramatyczny, czy akompaniament shamisenu. Aby ten wyścig wygrać do użycia weszły zapadnie, wyciągi oraz scena obrotowa.


W ten sposób powstał teatr kabuki znany wspołcześnie.

Nie wiem jak macie Wy, ale w mojej głowie powstał pewien łańcuszek myślowy. Kabuki = tradycyjny, japoński teatr. Tradycyjny teatr = nuda. To co można wyczytać z przewodników też nie zachęca do dalszego zagłębiania się w temat. Trudny; napisany starym językiem, którego nawet Japończycy nie są w stanie zrozumieć; przesiąknięty symboliką... Bla, bla, bla… Nawet największego pasjonata mogłoby to zrazić, bo po co oglądać coś czego się nie zrozumie, prawda? 

Tu mogłabym polecić kabuki zwłaszcza studentom UW - ten starożytny japoński, którego się uczycie na 1 roku wreszcie się na coś przyda! (może brzmi to prześmiewczo, ale po pierwszym seansie, gdy rozmawiałam z przyjaciółką, która świetnie mówi po japońsku, ale mało co zrozumiała, a ja nie miałam z tym problemów - dotarło do mnie, że właśnie na tym polega różnica pomiędzy nami; ona ma język współczesny opanowany, a ja naleciałości z klasycznej japońszczyzny z UW >.<)

Czemu kabuki?

Mój pogląd zrewidował się troszkę podczas studiów na UW. Wertując sobie książkę "Literatura japońska" prof. Melanowicza, natrafiałam na historie kabuki i niektóre brzmiały dość interesująco. Kolejną zachętę stanowił krótki filmik puszczony na którychś zajęciach (jednak nie jestem pewna czyich niestety :( ), gdzie pokazano wejście aktora kabuki na hanamichi, jego charakterystyczne pozy, bardzo entuzjastyczną reakcję widowni. Wyglądało to na tyle zabawnie, że od razu wywoływało uśmiech. Później nastąpiła scena walki, o której powiedzieć widowiskowa to mało. Aktorzy i akrobaci w jednym? Walczący w powietrzu, skacząc na linkach? Dla mnie bomba. Chciałam to zobaczyć w całości i zrozumieć historię! Niestety nie zapisałam sobie wtedy nazwiska aktora, który zrobił na mnie takie wrażenie, ani tytułu sztuki.

Kolejne, chociaż niebezpośrednie spotkanie z historią rodem z kabuki przeżyłam przy oglądaniu anime "Ayakashi: Japanese Classic Horror", gdyż dwie z historii są właśnie ekranizacjami scenariuszy teatralnych. I "Ayakashi", i rozwinięcie tego anime, czyli "Mononoke" bardzo mi się podobało i to ostatecznie przekonało mnie, żeby pójść na spektakl, gdy tylko będę miała okazję.

Swój pierwszy raz przeżyłam ze sztuką "Senbonzakura: kitsune no Tadanobu", która była nieco ciężka w odbiorze, bo oparta na starej sztuce kabuki z uwzględnieniem wielu historycznych postaci. Jednak mimo to bardzo miło wspominam oglądanie jej, bo była bardzo widowiskowa. Jednak to obejrzana w te święta sztuka "Arashi no yoru ni" natchnęła mnie do napisania tego posta i to o niej chcę Wam troszkę opowiedzieć :)


Koziołek Mei
Wilk Gabu

Pewnej burzowej nocy
Tuż po spektaklu naszła mnie refleksja, że właśnie tą sztukę polecałabym każdemu obcokrajowcowi, jako pierwszą do zobaczenia. Scenariusz został napisany na podstawie wydanej w 1994 r. obrazkowej książeczki (z pozoru) dla dzieci pt. "Pewnej burzowej nocy" (嵐の夜に), której autorami są pisarz Yuichi Kimura oraz rysownik Hiroshi Abe. Sztuka trafiła na deski teatrów po raz pierwszy w 2015 r., czyli jest prawdziwą świeżynką. Odzwierciedla się to nie tylko w znacznie łatwiejszym, bardziej współczesnym języku, ale również w wielu nawiązaniach do kultury zachodniej! Tak, że osoby, które nie są znawcami kabuki czy klasycznej japończyzny powinny dać radę zrozumieć większość fabuły, czy nawet pośmiać się w odpowiednim momencie :) 

O czym opowiada historia? Jest to opowieść o zwierzątkach, która mi nieco kojarzyła się z "Królem Lwem", bo została dedykowana najmłodszym odbiorcom, ale fabuła wcale nie jest dziecinna. 

Wątkiem głównym jest przyjaźń wilka Gabu i koziołka Mei, którzy poznają się w nietypowych okolicznościach. Otóż Gabu wrócił do rodzinnej doliny po latach nieobecności i akurat zastała go burza, więc schronił się w opuszczonej szopie. Chatka okazała się mieć lokatora - Mei - któru również potrzebował schronienia przed deszczem. Było ciemno, a Gabu miał katar, więc nie rozpoznał w towarzyszu koziołka. Obaj rozpoczęli rozmowę i poszuli pokrewieństwo dusz. Obiecali sobie, że następnego dnia się spotkają, a ich hasłem wywoławczym zostało "pewnej burzowej nocy". Ogromne było zdziwienie Gabu, gdy okazało się, że zaprzyjaźnił się w nocy z potencjalnym obiadem. Nie mniejsze było przerażenie Mei. Jednak dla chcącego nic trudnego i po pokonaniu pierwszej niezręczności (zresztą zabawna i urocza to scena) okazuje się, że ich odmienność wcale im nie przeszkadza.

Wątkiem pobocznym oprócz oczywistej dominacji grupy wilków (wilki zachowują się i wyglądają nieco jak gang) nad wioską (dokładnie tak to jest określone po japońsku) koziołków jest natomiast walka o władze w obozie wilków. Stary lider wilków, czyli ojciec Gabu, zostaje zamordowany przez Gariego w współudziale Bariego, a potem morderca oskarża o zabójstwo swojego rywala - Gaia.

Wątki ładnie się splatają, dając widowisko pełene śpiewów, a także akrobatycznych tańców i walk. Stroje używane przez całą obsadę są olśniewające. I ich symbolika nie ma tajemnic przed widzem, który może wykupić sobie automatyczny tłumacz (np. fryzura Mei sygnalizuje łagodnego "amanta", a makijaż Gabu na zły charakter). Oczywiście gra muzyka na żywo - shamiseny, flety. Sceneria zmienia się w zależności od potrzeb. Raz jest to chatka ukryta pośród obłoków sztucznej chmury, raz wioska koziołków, raz skalne urwisko podczas zamieci, która sypie na widownię śnieżnym konfetti. Japończycy nie szczędzą efektów specjalnych, więc pomimo długości spektaklu od początku do końca oglądałam go z przyjemnością.
Maskotki Gabu i Mei <3


Ceny biletów
wahają się od ok. 1 000 yen (35 zł) do ponad 10 000 yen (356 zł)

Miejsca, gdzie można obejrzeć kabuki:
Kabukiza w Tokio (cały rok, niemal codziennie po kilka spektakli)
Minamiza w Kioto (tylko grudzień, ale za to można zobaczyć wybór najlepszych sztuk z całego roku)

Bibliografia:

"Historia literatury japońskiej" Mikołaj Melanowicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011

niedziela, 11 grudnia 2016

Kimono! Co, gdzie i jak?

Z góry przepraszam Panów, bo ten wpis prawdopodobnie ich nie zaiteresuje :P 

Kiedy moja przyjaciółka jechała do Japonii, ubłagałam ją o kupienie mi yukaty. Radości nie dało się opisać słowami ^^ Chociaż wzór wcale nie był taki jaki sobie wymarzyłam, ale jaka satysfakcja jak się nauczyłam sama wiązać pas?! Jeden krok od wniebowzięcia. Bardzo długo pielęgnowane marzenie się spełniło. Jednak to wcale mnie nie zaspokoiło. Chciałam kimono. Takie najprawdziwsze z pasem nagoya-obi, obi age i całą resztą. Zatem po przyjeździe do Japonii to stało się moim celem numer dwa: skompletować zestaw kimon na cały rok. Tak - jedno przestało mnie zadowalać. Zatem ci wszyscy z Was, którzy również chcieliby przywieźć sobie taką pamiątkę z Japonii - dobrze trafiliście! Oto szereg sklepów, z których korzystałam ^^ Szukałam oczywiście jak najładniejszych rzeczy i jak najtańszych :)

1) Sklep w Arashiyama (koło Kioto) MAPA
Widać haori po 1 000 yen (zielony wieszak) i 2 000 yen (żółty wieszak) - to one przyciągnęły mój wzrok
Jesienne kimono (5 000 yen) i para haori (2 000 i 3 000 yen).
Kimono jedno z najdroższych, ale za to nowiusieńkie -
można to poznać po białych nitkach na brzegach,
należy je samemu sobie usunąć.

Ten sklep znalazł się na miejscu nr 1, bo ma bardzo "gaijinoprzyjazne" rozplanowanie i rozmiarówkę. Cenę łatwo można było rozpoznać dzięki temu, że każde kimono powieszone było na wieszaku w odpowiednim kolorze. Ceny niesamowicie przystępne, bo zaczynające się od 1 000 yen (36 zł)! Chcociaż jest to towar używany i swoją niską cenę zawdzięcza, albo niespotykanej rozmiarówce (np. ja nigdzie nie mogę znaleźć kimon z odpowiednią długością rękawów, bo mam za długie ręce, a tu z łatwością), albo uszkodzeniom (czasami są to ledwo widoczne plamki np. po wewnętrzenj stronie stroju, chociaż zdarzają się też większe wady, więc zawsze należy towar dokładnie obejrzeć i najlepiej przymierzyć).
W środku można było znaleźć wszystko - stroje dla pań, panów a nawet dzieci. Do tego wiele obi, ozdób do włosów kanzashi, czy geta. Tak, że w jednym miejscu możemy skompletować cały strój i to dla całej rodziny :)







2) Sklep Kikuya w Kioto MAPA
Kikuya to miejsce, gdzie należy pójść, jeśli kochamy kimona. Miejsce możeby być trudne do znalezienia - ja się trochę pogubiłam. Nie dość, że uliczka mała to i wejście nie do końca oczywiste. Tablicę było widać, ale gdzie się wchodzi... (po schodkach na górę, zdejmujemy buty przed wejściem!) Miejsce to prowadzi starsza pani, z którą spędziłam dużą część popołudnia, a niby tylko wybierałam nagoya-obi do letniego kimona. Niby. Otóż zdobyłam punkty, bo przyszłam ubrana w yukatę (szłam z Gion Matsuri) i z furoshiki na ramieniu. Pani słysząc, że sama sobie dobrałam wszystkie elementy stroju, a później sama zawiązałam han-obi - spojrzała na mnie przychylniejszym okiem i atmosfera stała się prawdziwie domowa. Spośród wszystkich nagoya-obi, które mi pokazała (dobierałam je do letniego kimona kupionego w sklepie nr 3) spodobało mi się dwie sztuki, a w trzeciej się zakochałam... Tylko problem był taki, że pani posiada również "antyki" i to które pokochałam miłością do grobowej deski kosztowało 40 tys yen (ok. 1 500 zł). Tyle co mój miesięczny czynsz. Korciło mnie, ale gdybym go kupiła to do Yaizu wracałabym po tzw. szpałach =.= Dostałabym zniżkę (to jest siła prawdziwej miłości mojej i tamtego pasa obi <3) o 3 000 yen, ale to i tak nie rozwiązywałoby mojego problemu :( Marzy mi się ono do tej pory, chlip :( 
Tak, że wybór ma ogromny - od tanich po naprawdę drogie. Każdy raczej dobierze coś dla siebie. I co najlepsze - pani służy naprawdę fachową radą w doborze materiału (bo jedwab tylko z jedwabiem!), kolorów itd. No i jest po prostu urocza :) Ja dostałam od niej tenugui w prezencie, jako zachętę do uczenia się okitsuke i ponownego odwiedzenia jej sklepiku :)


Bardzo nieformalny nagoya-obi do letniego kimona

Specjalny obijime do letniego kimona (luźno pleciony)

3)Tokio - Asakusa MAPA
Moje pierwsze kimono! :D (widać tylko połowę,
bo na drugiej stronie pokoju mam bałagan :P Tylko tatami
jest święte i zawsze uprzątnięte xD)
To miejsce, gdzie kupiłam pierwsze kimono :D Kupiłam też bieliznę, pas bieliźniany, a wkładkę do kołnierza dostałam za darmo. Za wszystko zapłaciłam z tego, co pamiętam - ok 5 tys yen (ok. 190 zł). Tanio. Bardzo. A podobało mi się więcej niż jedno (chyba ze cztery :P) i wszystkie panie z obsługi pomogły mi przymierzyć. Bardzo mi zawsze zależy na przymiarkach ze względu na te moje "małpie" ręce. Większość rękawów sięga mi z jakieś 10 cm ponad nadgarstkiem - irytujące. Jednak udało się dobrać w miarę dopasowane :) 
Tu też bardzo dobrze wspominam atmosferę obsługi, chociaż na poczatku pierwsza pani nie wiedziała co ze mną zrobić. Dopiero druga się rozgadała i pomogła w dobieraniu ^^

Jako, że wkładka do kołnierza jest "wymiętoszona" to
 dostałam ją za darmo. Nie jestem pewna, ale pas
bieliźniany chyba też kupiłam po obniżonej cenie albo dostałam :P


4)Kioto - przy Shichijou MAPA
Trudno to w ogóle określić, jako sklep z kimonami. Tak naprawdę to małe stoisko z niewielkim wyborem, ale bardzo tanie. Nie miało obsługi, ale w wejściu wisiała kamera. W środku stały trzy stojaki z kimonami, jeden z pasami obi i lustro. Przymierzyłam wiele kimon (większość to chyba były kurotomesode, więc naprawdę śliczne), ale żadne nie miało odpowiednio długich rękawów. Jednak pasy obi były piękne. Ceny - 1000-2000 yen za pasy, za kimona niestety nie pamiętam, ale taniutko.






5)Nikko MAPA
Sklep z antykami, gdzie oprócz kimon można znaleźć różne "badziewie". Serio, tutaj trzeba uważać. Widziałam jak Amerykankę naciągnęli na 10 tys yen za maleńką figurkę, która według mnie nawet połowy nie była warta. Widziałam też podróbę miecza, który nie powien kosztować więcej, niż 10 tys, a kosztował ponad 20 tys. Za kimona, które tam były górną ceną mogłoby być 5 tys (chociaż to też trochę naciągane, bo były wymiętoszone i upaćkane niektóre), a za obi do 2-3 tys yen. Ja znalazłam dla siebie 2 nagoya obi z rzadkimi wzorami oraz tanie sznurki (pasy po 2 tys, sznurki po 200 yen).

6)Shikoku MAPA 
Podczas wizyty na Shikoku byłam spłukana i żałuję. W tym sklepiku ładne, chociaż trochę uszkodzone nagoya-obi można było kupić za... 500 yen. Nigdzie nie znalazłam takiej ceny. Widziałam w środku też kimona i haori, ale nie grzebałam więcej. Jeśli ktoś akurat tam zbłądzi to jak znalazł :)




Jeśli macie do polecenia jakieś inne sklepy to będę bardzo wdzięczna, bo jeszcze nie zakończyłam myszkowania po Japonii ;) Jeśli też coś mi się rzuci innego w oczy to oczywiście wpis uaktualnię ^^

P.S. Zdjęcia można powiększyć po kliknięciu :D