środa, 24 sierpnia 2016

Jak zostać maiko (choć na chwilę)?

Gejsze to, oprócz samurajów, jeden z najbardziej rozpoznawalnych znaków Japonii. Każdy je kojarzy - jedni mniej, inni bardziej. Są przede wszystkim symbolem Kioto, gdzie do tej pory jeśli ma się ogromne szczęście to można spotkać je przechadzające się po wąskich uliczkach dzielnicy Gion. Chyba większość japonofilek i japonofili chciałoby mieć możliwość spotkania z "prawdziwą gejszą", co jest rozrywką dość drogą. Innym marzeniem, zwłaszcza damskiej części, może być chęć wcielenia się w takową sztukmistrzynię (wolne tłumaczenie słowa geisha 芸者, czyli 芸 sztuka i 者 osoba). I właśnie o tym chciałbym dzisiaj napisać.

Będąc w Kioto odwiedziłam bowiem studio fotograficzne, które wśród swoich usług miało możliwość pozowania w strojach oiran (花魁), maiko (舞子), czy gejszy (芸者). Jako, że charakterystyka poszczególnych trzech grup artystek zabrałaby za dużo czasu to skupię się przede wszystkim na różnicy w stroju (odnośniki do artykułów z wiki na dole).
Udało mi się znaleźć w internecie idealny obraz ukazujący owe różnice.

 Oiran
Jak widać strój oiran jest najbardziej barwnym i ozdobnym. Z tego powodu o nich mówi się jak o kolorowych kwiatach, a o gejszach jak o skromnych wierzbach. Kimono oiran może się składać z kilku, bądź kilkunastu warstw, a jego wzory były bogate w wyszukane ornamenty. Wiązały pas obi z przodu, co miało pomóc im w szybkim zdejmowaniu i zakładaniu stroju. Poza tym nosiły buty na znacznie wyższym koturnie, nawet od maiko. Ich fryzura też przyćmiewa ozdobnością, nawet maiko. We włosy mają wpiętych osiem albo więcej szpil i grzebieni. Twarz podobnie jak maiko i gejsze mają pobielone, ale czerwienią malują tylko dolną wargę.



Maiko


Kimono maiko również ma piękne wzory, ale nie nosi ona aż tylu warst, co oiran. Pas obi ma związany z tyłu tak, aby jego koniec swobodnie zwisał, niczym ogon egzotycznego ptaka. Włosy są kunsztownie związane i ozdobione spinkami w kształcie m.in. kwiatów. Buty są na wysokim koturnie, bardzo utrudniają ruch. Twarz jest pobielona, a usta pomalowane na czerwono.


Gejsza



I gejsze! Kiedy przeciętny zjadacz chleba o nich myśli to w wyobraźni widzi jednak obraz maiko, a to jest jednak różnica. Stój gejszy jest najskromniejszym z całej trójki. Ich kimono czy fryzura nadal są ozdabiane i kunsztowne, ale nie są już tak bogate, bowiem gejsza jest już pełnoprawną artystką, a nie artystką na szkoleniu jak maiko i nie musi już ozdobami maskować braków w warsztacie. Również malują twarze na biało, a usta na czerwono. Ich kimono dobierane jest według zasad okitsuke, czyli wedle okazji i pory roku.


Sesja zdjęciowa

Na sesję najlepiej się umówić przez internet, bądź telefonicznie, bo w szczycie turystycznym możemy być zmuszeni czekać na swoją kolej. A tego nie chcemy, gdyż temperatury w Kioto latem sięgają ok. 32-38 stopni. W dodatku jest duszno, a w lipcu trwa pora deszczowa tsuyu, więc może jeszcze padać. Ja skorzystałam z zakładu "Maika" w Gion, gdyż mieli sezonową obniżkę cen ^^ Jako, że był to lipiec i ostatnie kilka dni padało, a i w dniu, w którym tam poszłam bywało dość pochmurnie to nie kłopotałam się rezerwacją. Nie spodziewałam się oblężenia tego miejsca. Okazało się, że się myliłam i niewiele brakowało. Oprócz mnie kręciło się sporo klientów. 
Pierwsze, co musiałam zrobić to wybrać plan. Który strój chciałam założyć, a także ile zdjęć/płyt potrzebowałam oraz czy chciałam wyjść poza studio, skorzystać z usług riksiarza? Z tego, co zauważyłam to tylko w "Maice" posiadają tak rozbudowany podział, gdzie najtańsza z metamorfoz w promocji wynosi ok. 250zł. Na polskie standardy to dużo, ale według mnie naprawdę warto. Samo doświadczenie jest bardzo ciekawe, a pamiątka na całe życie bezcenna. Ja wybrałam plan za 10 000 yen (ok. 380 zł), gdzie oprócz pełnej stylizacji dostawałam 4 wydrukowane zdjęcia oraz mogłam wyjść na spacer poza obszar studia. Żałuję teraz, że nie spytałam, czy mogłabym zrobić kilka zdjęć podczas metamorfozy, ale byłam zbyt przejęta. Wybaczcie :P

Jak już zdecydowałam, że chcę zostać maiko to zaprowadzono mnie na piętro, gdzie mogłam schować swój aparat fotograficzny, portfel, telefon itp cenne rzeczy do szafki na kod stojącej na korytarzu. Potem weszłam jeszcze wyżej do pokoju z kimonami, gdzie jedna z dziewczyn z obsługi pokazała mi, z których kimon mogę wybierać. To chyba było najtrudniejsze zadanie. Najładniejsze fioletowe kimono było już zajęte, ale kusiło mnie na równi jeszcze czerwone i złote. Kiedy przeszłam przez tą próbę - poszłam do przebieralni. Dostałam bieliznę pod kimono, ale niestety mój stanik nie nadawał się do noszenia, bo by wystawał. Odsłaniana jest część ramion i plecy, więc należy dobrać sobie taki, aby pozostał ukryty - najlepiej jakiś sportowy, który jeszcze dodatkowo spłaszczy :P W dodatku szafka w przebieralni nie była darmowa, więc należy sobie przygotować 100 yenówki (z tego, co pamiętam to potrzebne są dwie). W kimonowej bieliźnie i tabi na stopach szukamy kogoś z obsługi.

Kolejny etap to makijaż, a na który ja musiałam poczekać, bo obydwie makijażystki były zajęte. Na szczęście niedługo i już siedziałam na niskim stołeczku. Musiałam niestety zdjąć okulary, a nie przygotowałam szkieł kontaktowych, więc cała przygoda stała się dość zabawna. Pani makijażystka pędzlem jak do malowania ścian pomalowała moją twarz, szyję i plecy białą farbą, a potem wyregulowała kredką i pędzlem moje brwi, na czerwono pomalowała usta. W kąciku oczu też namalowała mi czerwone kropki. Efekt był niesamowity. Moja twarz straciła trochę na ostrości, nie wyróżniała się też tak swoją europejskością. Spodobało mi się bardzo :D

Potem fryzjerka założyła mi pół-perukę, gdzie aby nadać jej bardziej naturalny wygląd wczesała część moich włosów. Całość ozdobiła kanzashi.

Tak przygotowana mogłam iść na sesję fotograficzną. Pani fotograf działała mega sprawnie i szybko. Sesja w studiu nie trwała długo, a zdjęcia które potem dostałam mimo wszystko wyglądały genialnie. Kobieta zna się na tym, co robi. Upozowała mnie i wydawała proste instrukcje: patrz tu, odwróć głowę, pochyl ramię do przodu itp. Nie pamiętam, czy mówiła po angielsku, ale ja do wszystkich mówiłam po japońsku, więc możliwe, że mi też po japońsku odpowiadała. Dostałam 4 zdjęcia z sesji - jedno z parasolem, dwa z wachlarzami (wygląda jakbym tańczyła) i jedno jak klęczę prezentując rękawy. Są tak ładne, że do tej pory nie potrafię się na nie napatrzeć :P Mam wrażenie, że PhotoShop tam musiał pójść w ruch, bo wątpię, żebym aż tak ładnie mogła wyjść na zdjęciu xD Zrobiła mi też kilka zdjęć moim własnym aparatem i te już nie były, aż tak olśniewające stąd powyższy wniosek :P Ale może się mylę i miała lepsze warunki w środku studia? Bo te robione moim aparatem były już w holu i na zewnątrz. Obok jest jedno z nich.
Po zakończonej sesji z fotografem mogłam w obstawie wyjść na zewnątrz. I tu zaczęła się ta zabawna część. Po pierwsze brak okularów. Jestem ślepa jak kret bez nich, o czym uprzedziłam moją przewodniczkę. Musiała mnie ostrzegać przed nierównościami terenu, a także łapać, gdy jednak mimo wszystko, na czymś się potknęłam ^.^; Zadania wcale nie usprawniały mi te buty na wysokim koturnie. Są ścięte z przodu i bardzo łatwo, naciskając na palce, polecieć na twarz. Oczywiście moja towarzyszka miała za zadanie robić zdjęcia podczas tego spaceru, ale ona raczej nie była zawodową fotografką. To bardziej ja przejawiałam inicjatywę, co do pozowania. Ona bardziej pokazywała mi trasę do i z świątyni, która była w moim palnie. Ale mimo to kilka zdjęć jest naprawdę ładnych :)

Co mogę jeszcze powiedzieć? Jedna z najlepszych rozrywek w Japonii, a może nawet najlepsza. Pamiątka na całe życie, a może i jeszcze dłużej - moje wnuki będą miały się, czym chwalić xD Ja polecam gorąco każdemu, kto się do Japonii wybiera. A wy co o tym myślicie? Może ktoś już próbował, albo zna inne studio?


Ceny


Maika
Yumekoubou
Kireikan
Oiran
9,000 (8,000) - 36,000 (24,000) yen
10,800 yen
13,000 yen
Maiko
7,500 (6,500) - 42,000 (30,000) yen
10,260 yen

Gejsza
9,000 (8,000) - 36,000 (24,000) yen
13,500 yen


Więcej o oiran, maiko i gejszach:
Oiran 
Gejsza 
Maiko 

Biuro podróży HIS Poland, które również oferuje kontakt z studiami w Osace i Kioto:
studio w Kioto
studio w Osace 

Bezpośrednia strona studiów z Osaki i Kioto:
Kireikan w Osace (niestety tylko po japońsku =.=)
Yumekoubou w Kioto (strona po angielsku)
Maika w Kioto (ang.)


2 komentarze:

  1. Pięknie piszesz:) Cieszę się, że Twoje marzenie dotyczące Japonii się spełnia:) Moje niestety nadal zostaje wypisane na kartce... Jest to podróż życia,którą także muszę odbyć i kiedyś na pewno mi się to uda:)
    Do wpisu wybrałaś przepiękne zdjęcia. Gejsze i Maiko to nie jedno i to samo,ale nie każdy potrafi je odróżnić...Sama niedawno rysowałam gejszę, gdy potem okazało się że zrobiłam jej zbyt ozdobne kimono i wyszła mi maiko. Ale to się wytnie:) Bardzo pracochłonny wpis,dlatego nagrodzony komentarzem:)
    Zawsze uważałam,że autorzy blogów zasługują na komentarze,gdy się napracują nad wpisami. Nie lubię być tzw. "cichym czytelnikiem":)

    Pozdrawiam<3

    www.japonskiwachlarz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Taka ze mnie niespełniona pisarka, która wciąż jeszcze wierzy, że kiedyś uda jej się osiągnąć również i to marzenie ^^ Zamienię kiedyś "wydawnictwo szuflada" na jakieś prawdziwsze xD A na razie uparcie startuję we wszelkich literackich konkursach, jakie się nawiną =.=
      Trzymam kciuki, aby Ci się udało :) Warto. Bałam się, że mogę się rozczarować, ale rzeczywistość potrafi zaskoczyć. Jest zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam, ale wcale nie gorzej ^^
      Właśnie gejsze, maiko i oiran to trzy zupełnie inne rzeczy (zwłaszcza oiran), ale przeciętny obcokrajowiec nie widziałby żadnej różnicy. Ba! Moja mama nazywała mnie gejszą już jak tylko sobie kupiłam yukatę xD Bo dla niej yukata i kimono to też jeden pies :P
      Jestem wzrokowcem, więc zawsze staram się pisać, myśląc również o stronie estetyczno-wizualnej. Za dużo zdjęć - średnio wygląda, ale ich zupełny brak i ściana tekstu też męczy. Zatem staram się wszystko wypośrodkować.
      Ja uważam, że blogi żyją dzięki komentarzom, dlatego trochę mi smutno, że mam ich tak niewiele. Dzięki nim przecież można poznać gusta czytelników, wpaść na pomysł kolejnego wpisu itp. Poza tym ja też nie jestem wszechwiedząca i wielu rzeczy dowiedziałam się od osób komentujących. Uważam, że to jest ten najlepszy aspekt bloga :)

      Pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze :D

      Usuń