Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. Polska okazała się równie wielkim szokiem kulturowym po roku jak Japonia. Jednak powoli wracam do pionu i mam nadzieję, że uda mi się pisać częściej. Tym razem dokończony wpis z grudnia. Jednocześnie proszę wsyztkie osoby, które kontaktowały się ze mną przez Facebook, aby napisały mi wiadomości na blogu lub maila, bo zwyczajnie nie jestem w stanie zalogować się na Fb (problemy ze sprzętem, który nadaje się jedynie do wymiany ^^;). Przepraszam, że nie odpisywałam, ale obecnie nie jestem w stanie.
Pozdrawiam,
MononokeGirl
Co to jest kabuki?
Izumo Okuni, Kioto. Posąg z 2008 r, postawiony na 400letnią rocznicę powstania kabuki. |
Dawno, dawno temu na małej
wyspie za siedmioma morzami, za siedmioma górami… Kapłanka shinto – Izumo Okuni – niedługo po bitwie pod
Sekigaharą, która wstrząsnęła krajem, przybyła do Kioto razem ze swoją trupą z
Izumo Taisha z Shimane. W 1603 r. zaprezentowała mieszkańcom stolicy swój
Kabuki Odori niedaleko rzeki Kamogawa przy Aleji Shijou. Niezwykła tancerka
ubrana w chłopięcy strój zdobyła szybko ogromną popularność, występując na
scenie teatru noh w świątyni Kitano Tenmangu.
Występ ten można uznać za pierwsze w
historii przedstawienie kabuki.
Mijał czas. Kabuki ewoluowało z
onna kabuki, które miało źródło w tańcach sarugaku* i farsach typu kyougen. Udział kobiet w
przedstawieniach został uznany za gorszący i w wyniku, czego – zakazany.
Kobiety zastąpiono młodymi chłopcami, ale to też
okazało się niedoskonałym rozwiązaniem i w końcu zniesione. Na scenie pozostali
sami mężczyźni, a
zatem ich występy musiały zmienić swój charakter. Zmniejszyła się
rola tańca. W swoich początkach kabuki rywalizowało z teatrem lalkowym bunraku,
z którego zapożyczyło
m.in. tekst dramatyczny, czy akompaniament shamisenu. Aby ten wyścig wygrać do
użycia weszły
zapadnie, wyciągi oraz scena obrotowa.
W ten sposób powstał teatr
kabuki znany wspołcześnie.
Nie wiem jak macie Wy, ale w mojej głowie powstał pewien łańcuszek myślowy. Kabuki =
tradycyjny, japoński teatr. Tradycyjny teatr = nuda. To co można wyczytać
z przewodników też nie zachęca do dalszego zagłębiania się w temat. Trudny; napisany starym językiem, którego nawet Japończycy nie są w stanie zrozumieć; przesiąknięty symboliką... Bla, bla, bla… Nawet największego pasjonata mogłoby
to zrazić, bo po co oglądać coś czego się nie zrozumie, prawda?
Tu mogłabym polecić kabuki zwłaszcza studentom UW - ten starożytny japoński, którego się uczycie na 1 roku wreszcie się na coś przyda! (może brzmi to prześmiewczo, ale po pierwszym seansie, gdy rozmawiałam z przyjaciółką, która świetnie mówi po japońsku, ale mało co zrozumiała, a ja nie miałam z tym problemów - dotarło do mnie, że właśnie na tym polega różnica pomiędzy nami; ona ma język współczesny opanowany, a ja naleciałości z klasycznej japońszczyzny z UW >.<)
Czemu kabuki?
Mój
pogląd zrewidował się troszkę podczas studiów na UW. Wertując sobie książkę "Literatura japońska" prof. Melanowicza, natrafiałam na historie kabuki i
niektóre brzmiały dość interesująco. Kolejną zachętę stanowił krótki filmik
puszczony na którychś zajęciach (jednak nie jestem pewna czyich niestety :( ),
gdzie pokazano wejście aktora kabuki na hanamichi, jego charakterystyczne pozy,
bardzo entuzjastyczną reakcję widowni. Wyglądało to na tyle zabawnie, że od razu
wywoływało uśmiech. Później nastąpiła scena walki, o której powiedzieć
widowiskowa to mało. Aktorzy i akrobaci w jednym? Walczący w powietrzu, skacząc
na linkach? Dla mnie bomba. Chciałam to zobaczyć w całości i zrozumieć historię!
Niestety nie zapisałam sobie wtedy nazwiska aktora, który zrobił na mnie takie
wrażenie, ani tytułu sztuki.
Kolejne,
chociaż niebezpośrednie spotkanie z historią rodem z kabuki przeżyłam przy
oglądaniu anime "Ayakashi: Japanese Classic Horror", gdyż dwie z historii są właśnie ekranizacjami
scenariuszy teatralnych. I "Ayakashi", i rozwinięcie tego anime, czyli
"Mononoke" bardzo mi się podobało i to ostatecznie przekonało mnie,
żeby pójść na spektakl, gdy tylko będę miała okazję.
Swój
pierwszy raz przeżyłam ze sztuką "Senbonzakura: kitsune no Tadanobu",
która była nieco ciężka w odbiorze, bo oparta na starej sztuce kabuki z
uwzględnieniem wielu historycznych postaci. Jednak mimo to bardzo miło
wspominam oglądanie jej, bo była bardzo widowiskowa. Jednak to obejrzana w te
święta sztuka "Arashi no yoru ni" natchnęła mnie do napisania tego
posta i to o niej chcę Wam troszkę opowiedzieć :)
Koziołek Mei |
Wilk Gabu |
Pewnej burzowej nocy
Tuż po spektaklu naszła mnie refleksja, że właśnie tą sztukę polecałabym każdemu obcokrajowcowi, jako pierwszą do zobaczenia. Scenariusz został napisany na podstawie wydanej w 1994 r. obrazkowej książeczki (z pozoru) dla dzieci pt. "Pewnej burzowej nocy" (嵐の夜に), której autorami są pisarz Yuichi Kimura oraz rysownik Hiroshi Abe. Sztuka trafiła na deski teatrów po raz pierwszy w 2015 r., czyli jest prawdziwą świeżynką. Odzwierciedla się to nie tylko w znacznie łatwiejszym, bardziej współczesnym języku, ale również w wielu nawiązaniach do kultury zachodniej! Tak, że osoby, które nie są znawcami kabuki czy klasycznej japończyzny powinny dać radę zrozumieć większość fabuły, czy nawet pośmiać się w odpowiednim momencie :)
O czym opowiada historia? Jest to opowieść o zwierzątkach, która mi nieco kojarzyła się z "Królem Lwem", bo została dedykowana najmłodszym odbiorcom, ale fabuła wcale nie jest dziecinna.
Wątkiem głównym jest przyjaźń wilka Gabu i koziołka Mei, którzy poznają się w nietypowych okolicznościach. Otóż Gabu wrócił do rodzinnej doliny po latach nieobecności i akurat zastała go burza, więc schronił się w opuszczonej szopie. Chatka okazała się mieć lokatora - Mei - któru również potrzebował schronienia przed deszczem. Było ciemno, a Gabu miał katar, więc nie rozpoznał w towarzyszu koziołka. Obaj rozpoczęli rozmowę i poszuli pokrewieństwo dusz. Obiecali sobie, że następnego dnia się spotkają, a ich hasłem wywoławczym zostało "pewnej burzowej nocy". Ogromne było zdziwienie Gabu, gdy okazało się, że zaprzyjaźnił się w nocy z potencjalnym obiadem. Nie mniejsze było przerażenie Mei. Jednak dla chcącego nic trudnego i po pokonaniu pierwszej niezręczności (zresztą zabawna i urocza to scena) okazuje się, że ich odmienność wcale im nie przeszkadza.
Wątkiem pobocznym oprócz oczywistej dominacji grupy wilków (wilki zachowują się i wyglądają nieco jak gang) nad wioską (dokładnie tak to jest określone po japońsku) koziołków jest natomiast walka o władze w obozie wilków. Stary lider wilków, czyli ojciec Gabu, zostaje zamordowany przez Gariego w współudziale Bariego, a potem morderca oskarża o zabójstwo swojego rywala - Gaia.
Wątki ładnie się splatają, dając widowisko pełene śpiewów, a także akrobatycznych tańców i walk. Stroje używane przez całą obsadę są olśniewające. I ich symbolika nie ma tajemnic przed widzem, który może wykupić sobie automatyczny tłumacz (np. fryzura Mei sygnalizuje łagodnego "amanta", a makijaż Gabu na zły charakter). Oczywiście gra muzyka na żywo - shamiseny, flety. Sceneria zmienia się w zależności od potrzeb. Raz jest to chatka ukryta pośród obłoków sztucznej chmury, raz wioska koziołków, raz skalne urwisko podczas zamieci, która sypie na widownię śnieżnym konfetti. Japończycy nie szczędzą efektów specjalnych, więc pomimo długości spektaklu od początku do końca oglądałam go z przyjemnością.
O czym opowiada historia? Jest to opowieść o zwierzątkach, która mi nieco kojarzyła się z "Królem Lwem", bo została dedykowana najmłodszym odbiorcom, ale fabuła wcale nie jest dziecinna.
Wątkiem głównym jest przyjaźń wilka Gabu i koziołka Mei, którzy poznają się w nietypowych okolicznościach. Otóż Gabu wrócił do rodzinnej doliny po latach nieobecności i akurat zastała go burza, więc schronił się w opuszczonej szopie. Chatka okazała się mieć lokatora - Mei - któru również potrzebował schronienia przed deszczem. Było ciemno, a Gabu miał katar, więc nie rozpoznał w towarzyszu koziołka. Obaj rozpoczęli rozmowę i poszuli pokrewieństwo dusz. Obiecali sobie, że następnego dnia się spotkają, a ich hasłem wywoławczym zostało "pewnej burzowej nocy". Ogromne było zdziwienie Gabu, gdy okazało się, że zaprzyjaźnił się w nocy z potencjalnym obiadem. Nie mniejsze było przerażenie Mei. Jednak dla chcącego nic trudnego i po pokonaniu pierwszej niezręczności (zresztą zabawna i urocza to scena) okazuje się, że ich odmienność wcale im nie przeszkadza.
Wątkiem pobocznym oprócz oczywistej dominacji grupy wilków (wilki zachowują się i wyglądają nieco jak gang) nad wioską (dokładnie tak to jest określone po japońsku) koziołków jest natomiast walka o władze w obozie wilków. Stary lider wilków, czyli ojciec Gabu, zostaje zamordowany przez Gariego w współudziale Bariego, a potem morderca oskarża o zabójstwo swojego rywala - Gaia.
Wątki ładnie się splatają, dając widowisko pełene śpiewów, a także akrobatycznych tańców i walk. Stroje używane przez całą obsadę są olśniewające. I ich symbolika nie ma tajemnic przed widzem, który może wykupić sobie automatyczny tłumacz (np. fryzura Mei sygnalizuje łagodnego "amanta", a makijaż Gabu na zły charakter). Oczywiście gra muzyka na żywo - shamiseny, flety. Sceneria zmienia się w zależności od potrzeb. Raz jest to chatka ukryta pośród obłoków sztucznej chmury, raz wioska koziołków, raz skalne urwisko podczas zamieci, która sypie na widownię śnieżnym konfetti. Japończycy nie szczędzą efektów specjalnych, więc pomimo długości spektaklu od początku do końca oglądałam go z przyjemnością.
Maskotki Gabu i Mei <3 |
Ceny biletów
wahają się od ok. 1 000 yen (35 zł) do ponad 10 000 yen (356 zł)
wahają się od ok. 1 000 yen (35 zł) do ponad 10 000 yen (356 zł)
Miejsca, gdzie można obejrzeć kabuki:
Kabukiza w Tokio (cały rok, niemal codziennie po kilka spektakli)
Minamiza w Kioto (tylko grudzień, ale za to można zobaczyć wybór najlepszych sztuk z całego roku)
Kabukiza w Tokio (cały rok, niemal codziennie po kilka spektakli)
Minamiza w Kioto (tylko grudzień, ale za to można zobaczyć wybór najlepszych sztuk z całego roku)
Bibliografia:
"Historia literatury japońskiej" Mikołaj Melanowicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011